Placówki tego typu miałyby się znacznie różnić od tradycyjnych przedszkoli: w każdym z nich będzie przebywać maksimum pięcioro dzieci, „dzienne mamy” w razie potrzeby będą zajmować się nimi nawet do wieczora, a przypadku wyjazdu pracującej mamy, np. na kurs czy szkolenie, dziecko będzie mogło w miniprzedszkolu przenocować.

Bezrobotne kobiety, które w ramach samozatrudnienia otworzą miniprzedszkola, przechodzą 200-godzinny kurs z zakresu psychologii, pedagogiki i dydaktyki. Pierwsze placówki mają rozpocząć swą działalność już w październiku. Według koordynatorów projektu, na prowadzeniu miniprzedszkola będzie można zarobić ok. 1,2 – 1,3 tys. plus dodatki za nocowanie dzieci. Koszty przystosowania domu oraz wyposażenia go w odpowiednie meble i zabawki pokrywane są z funduszy Unii Europejskiej.