"Chłopaki nie płaczą" to nie tylko tytuł wielkiego przeboju, ale i jeden z najbardziej powszechnych stereotypów. Chłopcom, a później mężczyznom, odmawiamy prawa do zbyt wylewnego okazywania uczuć – oni mają być twardzi, chłodni i opanowani, a my wrażliwe, czasem nawet egzaltowane. Wychowując nasze dzieci powielamy często obowiązujące od lat schematy, ale czy słusznie?
"Zimny chów" kontra "ciepłe kluchy" Powtarzając synowi słowa "musisz być twardy", "nie bądź beksą" uczymy go tłumienia emocji. Wychowywanemu w ten sposób nastolatkowi być może łatwiej jest zaistnieć w grupie rówieśników (równie chłodnych i "wyluzowanych" jak on), ale w dorosłym życiu będzie zupełnie inaczej: większość kobiet bardzo ceni sobie męską czułość, wrażliwość, delikatność. Pozwólmy więc kilkulatkowi płakać nad rozbitym kolanem, a nastolatka pocieszajmy po nieudanej randce. Uczmy, że okazywanie uczuć nie jest oznaką słabości, ale wrażliwości.
Pamiętajmy, że chłopiec też ma prawo bać się dentysty czy ciemności – zamiast wyśmiewać, pomóżmy mu raczej przezwyciężać te lęki. Oczywiście nie można przesadzać: przytulajmy syna równie często jak córkę, ale może nie przy kolegach (bo to przecież "obciach"), darujmy sobie czułe całuski na pożegnanie przed szkołą i nie płaczmy razem z naszym małym mężczyzną nad każdym guzem – w zupełności wystarczy przytulenie i otarcie łez.
Lalka czy auto? Kiedy chłopiec sięga po lalkę swojej siostry w najlepszym razie może usłyszeć: "chłopcy nie bawią się lalkami", w najgorszym jest narażony na kpiny albo nawet podejrzenia ze strony dorosłych ("może coś z nim nie tak?"). Tymczasem dla kilkulatka lalka jest taką samą zabawką jak żołnierzyk, a jej wózek może świetnie zastąpić wyścigówkę (zresztą skoro tata prowadzi na spacerze wózek, to dlaczego ja nie mogę?).